Primal Fear – Apocalypse (2018)
Powrót sparciałego sandała czyli niemiecki Primal Fear po bardzo
udanym „Rulebreaker” kuje kolejne kawałki na tę samą modłę co
poprzednio. Właściwie nie powinno to nikogo dziwić, bo przecież
Primal Fear jako grupa tak zwanej drugiej fali power metalu nie grzeszy
oryginalnością, a na każdej płycie znajdzie się przynajmniej jeden
naprawdę udany kawałek. Poprzednia miała to do siebie, że każdy z
nich był strzałem. Na „Apocalypse” niestety tak już nie jest, bo te
najlepsze brzmią tak, jakby pochodziły z „Rulebreakera”, a właściwie
były tylko lekko zmodyfikowanymi utworami ze wspomnianego. Do
tego dochodzi jeszcze cała masa wypełniaczy, o których się szybko
zapomina. Doskonałe wrażenie robi jedynie okładka i jak wyśmienita
forma wokalna Ralfa Scheepersa, ale to razem z kilkoma udanymi
numerami nie wystarczy by zachęcić do puszczania tej płyty na
przysłowiowym „ripleju” tak jak ma to miejsce z poprzednikiem, do
którego bardzo lubię wracać. Tutaj miałem niestety poczucie znużenia i
łapałem się na ziewaniu, a bynajmniej nie było tak żebym był nie
wyspany, i zerkaniu na zegarek, a naprawdę rzadko się to u mnie
zdarza, nawet przy tych płytach, które muszę przesłuchać z
recenzenckiego obowiązku. Z drugiej strony z całą pewnością spodoba
się „Apocalypse” najwierniejszym fanom Primal Fear i tym, którzy
wciąż namiętnie słuchają tylko i wyłącznie thrashu i power metalu.
Ocena: Pierwsza Kwadra
69