Wilk Kulturalny Wilk Kulturalny Listopad 2018 | Page 67

Joe Bonamassa – Redemption (2018) Ten facet nie zna słowa: urlop. Co roku musi wydać przynajmniej jedną płytę, ale to mu nie wystarcza. Każdego roku dostajemy koncertówkę i przynajmniej jeden album w kolaboracji, a jeśli jest ich więcej, to prawie na pewno jest to jeden z kilku innych dużych zespołów w których się udziela. Nie liczę tutaj licznych występów gościnnych. Wszystko byłoby super, gdyby nie odbywało się to kosztem jakości jego kolejnych albumów solowych. To jest moi drodzy istna sinusoida – co druga płyta (i mówimy tu tylko o studyjnych/solowych) jest nudna, pozbawiona świeżości i czegokolwiek co by porwało na dłużej. O ile tegorocznego album z Beth Hart „Black Coffee” udał się wyśmienicie, o tyle „Redemption” brzmi jakby był złożony z odrzutów. Oczywiście brzmienie samo w sobie jest jak to u Bonamassy na najwyższym poziomie, ale tak się akurat składa, że to właśnie ten album który znów jest wymęczony, nudny i zagrany na kolanie – dla kasy. Naprawdę bym chciał, żeby Bonamassa odpoczął, zebrał trochę pomysłów i dopiero wtedy zabrał się za następny krążek, a nie wypuszczał je masowo i przeganiał w ich ilości legendy na których się wzoruje i które najwyraźniej chce przerosnąć. Talent trzeba szlifować, ale nie można  o marnować, a słuchając takiego „Redemption” niestety mam wrażenie tego drugiego. Ocena: Nów 66