Myśl historiozoficzna Augusta hr. Cieszkowskiego
39
Badawczo zdajemy się wychwytywać dopiero z perspektywy czasu przesunięcia w rozłożeniu poszczególnych elementów systematu cywilizacyjnego
łacińskiego Zachodu, jakie wówczas się dokonały. W pewnej mierze podpowiada nam Arystoteles interpretację zjawiska, jakiego udziałem stały się pokolenia schyłku średniowiecza i początków europejskiej nowożytność – jakby
zachłyśnięte renesansem (włoskim), który z północnej Italii rozprzestrzenił się
po niemal wszystkich zakątkach terytorialnej Europy, inspirując także wiele
twórczych inicjatyw. I faktycznie, należy przyznać Arystotelesowi słuszność
spostrzeżenia, jakie go dokonał, że mały błąd na początku okazuje się olbrzymim (resp. wielkim) na samym końcu. Ale nakładające się na siebie i wzajemnie się warunkujące „dzieło” ideologicznych przekonań – tak, niestety, należy
je współcześnie rozpoznać – trzech reformatorów i zarazem fundatorów europejskiej nowożytności, czyli Lutra, Kartezjusza i Rousseau, wyznaczających
perspektywę dla religijności, intelektualności i społecznego wymiaru dążeń
człowieczych oikoumene – rozwarły przestrzeń wypaczania wiary [chrześcijańskiej], spaczenia rozumu i spaczania się uczuć7. Na przekór oczekiwaniom
ówczesnych epoki Reformacji i także nas współczesnych Luter nie wyzwolił osoby ludzkiej, ale ją wykoleił8. Kartezjusz – twórca słynnego nowożytnego przekonania: cogito ergo sum9 – nie zdołał ufundować niepodważalnej metody poznawczej, ale nie rozróżniając mechanizmu myślenia od jego wytworu
inteligibilnego w istocie „pomieszał” treści (człowieczego) myślenia z samym
myśleniem. Ostatni zaś z reformatorów – autor Rozprawy o pochodzeniu i pod
stawach nierówności między ludźmi (1755), sytuując się w perspektywie ideologicznych założeń późnych scholastyków – a konkretnie: w przejętej od nich
kwestii idei koniecznej samowystarczalności przyrody10 i jednocześnie sprawionym przez nich skrzywieniu myśli teologicznej pod wpływem sztywnego
arystotelizmu przez utrzymywanie hipotetycznej możliwości „stanu natury
czystej”11 – i całego gremium oświeceniowych myślicieli skutecznie dopro7 Por.
J. Maritain, Trzej reformatorzy: Luter, Kartezjusz, Rousseau, tłum. K. Michalski, War
szawa 2005, s. 51n.
8 Por. tamże, s. 73n.
9 Powinno raczej ono brzmieć: „Myślę, więc nie jestem”. „Wszyscy wprawdzie jesteśmy
przeświadczeni, że aby istniało myślenie, musi istnieć myślący – ale skoro zaczęło się powątpiewać we wszystko, nawet w prawdy matematyczne, to i ta może budzić wątpliwość. Z kartezjańskiego punktu widzenia nie mamy żadnego prawa twierdzić, że tak jest. Cogito dowodzi więc
tylko tego, że jakieś myślenie istnieje – z tym, że tu słowo >istnieje< oznacza jedynie, iż snują się
nam w świadomości takie czy inne treści. Wniosek na egzystencję, na istnienie myślącego nie
ma żadnego uzasadnienia” (J.M. Bocheński, Ku filozoficznemu myśleniu. Wprowadzenie do podsta
wowych pojęć filozoficznych, tłum. B. Białecki, Warszawa 1886, s. 23).
10 Por. R. Spaemann, O pojęciu natury ludzkiej [tłum. Z. Krasnodębski], [w:] Człowiek w nauce
współczesnej, Paris 1988, s. 139.
11 Dopowiedzmy – wskutek przyjęcia takiego założenia zmuszeni byli uznać, że „wszelka
refleksja o człowieku i jego przeznaczeniu powinna urzeczywistniać się przy przyjęciu za punkt
wyjścia i stałe kryterium tego właśnie stanu” (J.I. Saranyana, J.L. Illianes, Historia teologii, tłum.