Sympozja, zjazdy, konferencje, sprawozdania naukowe
253
nie nazwijmy celowym wykluczeniem technologicznym. Wprowadzana do
obiegu wersja Windows 8.1. nie ma plików, które obsługiwałyby przeglądarki obsługujące biblioteki cyfrowe. Można pomyśleć, że producenci oprogramowania nie pomyśleli o tych bibliotekach, a informatyczne zespoły pracujące dla bibliotek cyfrowych jeszcze nie dostrzegły tego poważnego problemu.
Okazuje się, że tworzymy zasoby cyfrowe, które właściwie przestają służyć
społeczeństwu. Dostęp do nich niszczy nadmiernie rozwijająca się technologia, eliminująca pliki starszego typu.
W pogoni za nowościami nie jesteśmy w stanie nadążyć za technologią zmieniającą się z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc. Mimo to coraz
więcej instytucji – już na szczeblu biblioteki gminnej – zabiega o stworzenie własnej biblioteki cyfrowej. Pojawiają się liczne publikacje, zapisywane
w formatach .pdf, a nawet .doc. Tak szybko, jak się pojawiają, tak szybko znikają… Nikt w Polsce nie pomyślał o gromadzeniu w jednym miejscu i katalogowaniu tego rodzaju publikacji, stanowiących często ważny i wartościowy dorobek naukowy. Można tu wspomnieć o „Roczniku Pleszewskim”,
„Sierakowskich Zeszytach Historycznych”, monografiach miast (np. Nekli,
Strzelec Krajeńskich itd.). Wypada postawić proste pytanie: kiedy komputery przestaną czytać wersję plików tekstowych Word 2000 w formacie .doc.
Zabiegi o to, aby oprogramowanie Microsoft Office czytało pliki wytworzone na różnych komputerach, stały się sukcesem. Jednakże ta firma szykuje
nam coraz to nowe problemy. Word 2010 już nie odczytuje (nie dekoduje)
plików zapisanych w starszych wersjach. Tym samym dokumentacja naukowa stworzona w tych formatach została bezpowrotnie utracona. Tak przecież stało się z cennym oprogramowaniem FOX PRO, służącym do tworzenia komputerowych baz danych. Nikt do tej pory nie pomyślał, że stworzenie
dobrej bazy danych może trwać nie latami, ale i pokoleniami. Zatem czym
ma zajmować się nauka? Ciągłym kopiowaniem opracowanych baz danych?
Przenoszeniem zdigitalizowanych publikacji, rękopisów do nowszych wersji
oprogramowania czy też badaniami?
Drugi problem to „zamówienia publiczne”. Tworzenie społeczeństwa informatycznego wymaga ogromnych nakładów na digitalizacje. Digitalizuje
się wszystko, co się da. Przetargi wygrywają firmy, które oferują najniższe
cenny. Nie zawsze to oznacza, że robią to dobrze. W przypadku digitalizacji rękopisów za pośrednictwem mikrofilmów oznacza to niekiedy wyrzucenie pieniędzy w błoto. Publikacje na stronach internetowych są często nieczytelne, gdyż powiększona strona rozmywa się z powodu niskiej rozdzielczości pliku graficznego.
Trzeci problem to ginięcie plików w wirtualnej przestrzeni z powodu usuwania (awarii) serwerów, likwidacji konkretnych domen (i witryn internetowych). Wypa da w tym miejscu postawić jeszcze jedno pytanie: w jaki sposób
rozwój technologii informatycznych powoduje zaprzepaszczanie dorobku
tworzących się polskich bibliotek cyfrowych, które najnowsze wersje opro-