NOMEN OMEN Maj 2020 | Page 29

Uwadze trzeba dać tutaj wiele utworów i gatunków, które są nie tylko oczyszczeniem dla słuchacza, ale także, dla muzyka.

Nasuwa się tutaj genialny „Mirror Reaper” zespołu Bell Witch. Jest to 83-minutowy utwór poświęcony zmarłemu perkusiście i wokaliście, któ-rego nawet słychać na tym krążku. Możliwe, iż nie jest to najsmutniejsza, albo też w ogóle ważna tematyka dla ciebie, ale słuchając tej muzyki, oddajesz się tym dźwiękom w pełni. Stajesz się jednym z kompozytorem i odczuwasz jego/jej emocje w sobie. Może ci przypomni o kimś kogoś straciłeś/-aś? Za kim tęsknisz?

W innym punkcie spektrum katharsis pojawia się zespół ENDON. Są o wiele bardziej teatralni, szczególnie na ich drugim krążku – „Through the Mirror”. Opisują siebie samych jako „katastroficzny noise-metal” i to słychać. Momentami odczuwa się tu ból. Cierpienie. Agonię. Nie jest to normalny album. Niektórzy by tego nawet nie nazwali muzyką, ale czymże jest muzyka, jak nie sztuką gdzie wolno wszystko? „Thro-ugh the Mirror” jest też przykładem tego, iż nie potrzebny jest tekst (wokalista krzyczy i płacze bez słów), aby przekazać emocje, co też odczuwamy w muzyce instru-mentalnej.

Na zakończenie, pojawia się pytanie: „co z popem?” Prawda jest taka, iż ten fenomen także zdarza się w popie, ale zwykle na mniejszą skalę. Dlaczego? Gdyż jest to gatunek, który nie próbuje dać ci oczyszczenia, a raczej trochę dobrej zabawy. Czy to źle? Nie. Czy to gorsze?

Też nie, ale na pewno inne. Piękną rzeczą w muzyce jest to, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Ja, osobiście, w więk-szości wypadków szukam katharsis, jednak słuchanie tylko funka lub house jest też normalną rzeczą. Katharsis jest tylko częścią, nie całością.

Daniel Schuju