NOMEN OMEN Czerwiec 2020 | Page 19

Big Lebowski to film do pokochania lub znienawi-dzenia, tutaj nie jesteśmy w stanie znaleźć złotego środka. Powstały w 1998 r. miał jednak więcej przeciwników niż zwolenników, zarówno wśród krytyków jak i przeciętnych widzów.

Po latach sytuacja trochę się zmieniła: wielu uważa go za film kultowy oraz pozycję obowiązkową, ale jednak wciąż znajdzie się pewna grupa oponentów. Czy bracia Coen w 1998 r. nie zdążyli przy-zwyczaić widzów do swojego stylu, a może po prostu jest to film przeznaczony dla spe-cyficznej grupy odbiorców o abstrakcyjnym poczuciu humo-ru?

Gościu to prawdopodobnie najbardziej wyluzowany czło-wiek w Ameryce . Kręgle, drinki i piżama to podstawowe składniki tworzące jego co-dzienność. Niczym się nie przejmuje, nigdzie nie pracuje, właściwie nic od niego nie zależy i ma wrażenie, że zupełnie nic go nie dotyczy. Niestety zbieżność nazwisk: naszego bohatera oraz milio-nera - Jeffa Lebowskiego, radykalnie przerywa nad wyraz spokojną egzystencję Gościa.

,,Big Lebowski” to, naj-prościej rzecz ujmując, defi-nicja filmowej nietuzinko-wości. Charakterystyczny oraz dopracowany do perfekcji styl braci Coen, jest konsekwentnie realizowany do ostatnich ujęć, tworząc nadzwyczajną atmo-sferę filmu. Joel i Ethan Coenowie potrafili maksymal-nie uwypuklić swoją wizję kina w każdym możliwym aspekcie, równocześnie nie przekracza-jąc granic dobrego smaku. Trzymając się szorstkiego klimatu oraz zimnych barw, lekko bawiąc się ruchem kamery, muzyką i scenografią, twórcy nadal zaskakują nas niesamowitym scenariuszem. Historię można bez wahania nazwać piramidą absurdów, które mocno się ze sobą łącząc, tworzą niepowtarzalną kome-dię pomyłek.