NOMEN OMEN Czerwiec 2020 | Page 13

poszukiwaniu sensu życia przybył!

- Skąd wiesz jak mam na imię i po co tu jestem?- zdziwił się.

- Ja znam każdego na tym świecie! Widzę wszystko! Wiem, że twój opiekun zginął niedawno!

Leroy zacisnął pięść. Spojrzał na zakonnika i zapytał:

- Ciebie jak zwą?

- Jestem Eluzah! Najwyższy kapłan w Świątyni Odkrywców. Wiem, że szukasz sensu życia…

- No tak.- przerwał Wędrowiec

- Milcz! Ty nawet nie wiesz czym jest życie chłopcze! Szukasz jego sensu nie wiedząc czym ono jest!

- Więc powiedz, Eluzah! Czym jest życie?

- Życie to niekontrolowany ciąg wydarzeń, złych i tych dobrych. Każdy z nas ma jednak przy-pisane co ma w życiu zrobić, osiągnąć i jak umrzeć. Lecz tego nie wie nikt. Słuchaj Leroy, życie, to przede wszystkim los i decyzje. Żyjemy, by decy-dować! Jednak każdy z nas ma swoje powołanie, by być na tym świecie! Ty go nie znasz!

Bo to powołanie jest sensem życia! Teraz, gdy już coś wiesz, chodź! Odkryjesz swoje powołanie!

Ruszyli do komnaty. Była mała i ciemna. Jedynie mała pochodnia dawała jakieś świa-tło. Eluzah pokazał Leroyowi gdzie ma stanąć. On tam się udał. Po chwili kapłan dał Wędrowcowi butelkę.

Był w niej niebieski płyn. Eluzah popa-trzył na DeShoufa i powiedział:

- Wypij, a odnajdziesz swoje powołanie!

Leroy wypił zawartość butelki. Nagle dziwnie się poczuł. Eluzah zamknął drzwi i zabrał ze sobą Cassey. Ona na niego spojrzała i zapytała:

- Coś mu będzie?

- Nie wiem! Ale wiem jedno!

- Co?

- Będzie walczył!

Nagle podświadomość opu-ściła ciało i cofnęła się w odmęty przeszłości. Ta pod-świadomość wędrowała bez-kreśnie przez wszystkie etapy życia Leroya. Od narodzin, aż po ten dzień tu, w Świątyni. Nagle podświadomość uderzyła w nicość. Czarna podłoga była otoczona mrokiem. Jednak dalej widać było światło. Leroy pobiegł tam i zobaczył drzwi. Widniał na nich napis: MIKE. Zdziwił się, lecz pociągnął za klamkę. Gdy otworzył drzwi zobaczył Mike’a Kodera. Ten sam Mike. On też spojrzał na Wędrowca. Ich spojrzenia spo-tkały się. Znów od tysiąca dni. Leroy chciał pochwycić rewol-wer, ale zobaczył, że go nie ma. Tak samo było ze sztyletem. Mike uśmiechnął się i ruszył na Leroya. Potężny cios w brzuch zawitał na Wędrowcu. Leżał. Koder śmiał się głośno.

- Mike! Zapłacisz za te wszystkie cierpienia! – wykrzyczał z nienawiścią w głosie.

Wędrowiec wstał. Zauważył nogę przeciwnika i złapał ją. Pociągnął ją do siebie, Mike leżał na ziemi. Leroy doskoczył do niego i desperacko zaczął uderzać go po twarzy. Bił go na oślep. Cały czas. Jednak Koder zebrał w sobie wszystkie możliwe siły i oddał cios. DeShouf wstał i kopnął Kodera w głowę. Zobaczył, że wyleciał mu ząb. Koder klęczał. Leroy wziął rozpęd i znów kopnął przeciwnika w twarz. Koder leżał. Leroy nachylił się nad nim i splunął obok. Nagle Leroy kopnął Kodera w twarz, kończąc jego żywot. Kiedy głowa odeszła na bok, ciało zamieniło się w pył. Pył ruszył na głowę Wędrowca. Otworzyły mu się nagle szeroko oczy i wy-krzyknął:

- Znam! Wiem, po co żyję!

I podświadomość wróciła do ciała. Ocknął się i wykrzyknął znów:

- Znam sens życia!

Nagle otworzyły się drzwi komnaty. Eluzah wszedł i z u-śmiechem zapytał:

- Jaki jest twój sens życia?

- Walczyć ze złem i chronić innych.

- Leroy! Znasz już swoje powołanie!

Minęły trzy dni od tego wydarzenia. Wędrowiec stał na skale przy świątyni i patrzył w dal. Góry wydawały mu się przyjazne i piękne. Wziął głę-boki oddech i zamknął oczy. Wiatr popłynął po jego wło-sach. Zaczęły falować, a płaszcz jakby chciał zatańczyć. Rewol-wer odbijał blask słońca i był cały czas załadowany. Leroy wiedział, że ciąży na nim odpowiedzialność walki ze złem. Jednak nie odczuwał tego. On, za to natomiast pognał za marzeniami i cofnął się do Hall End.

Dom… Mój dom…

Jakub Wantuch