NOMEN OMEN Czerwiec 2020 | Page 11

Bał się o Wędrowca. Traktował go jak syna i bardzo go kochał. DeShouf też go kochał. Oby-dwaj czuli, że są jak rodzina. Odkąd Leroy uciekł z Hall End z Hesem, on, i tylko on pozostał bliski Wędrowcowi. Bardzo bliski.

Wędrowiec zobaczył Bramę Północną. Biegł szybko jak nigdy w życiu. Posiadał złotą kulę, która była kluczem do dostania się dalej. i tak biegnąc spojrzał w dal. Potężny księżyc widniał na czarnym niebie. Gwiazdy otaczały go z każdej strony i można było odczuć przypływ energii. Potężne góry za Luk machały do Wędrowca i w jego myślach mówiły Chodź! Tędy bracie! Tam odnajdziesz to co szukasz! Biegł. Jego nogi nie zwalniały. Łza spłynęła po policzku, a on zignorował ją. Oddał się emocjom. Jego brązowe włosy i płaszcz falowały, a rewolwer odbijał światło księżyca. Wędrowiec w biegu zaczął płakać. Wiedział, że cel jest bardzo blisko. Te tysiące dni przebyte na morzach, koniach i pieszo. Te dni pełne cierpienia, brater-stwa i przygody. Płakał teraz ze szczęścia i wiedział, że żyje. i nieoczekiwanie znalazł się za Bramą Północną. Gęsta łąka otuliła jego nogi. On, jak romantyk żeglujący pośród pola róż, zaczął biec i dotykać wysokiej trawy. Nagle zauważył Hesego, który patrzył na niego z tym swoim drwiącym uśmiechem. Leroy krzyknął:

- Hese!

- Leroy! Jesteś!

Wędrowiec pobiegł do Elfa. Objął go i zauważył Cassey. Ją też przytulił i powiedział:

- Mam złotą kulę. Jasmin ją miał.

- A co z nim?- nieśmiało zapytała Diouf

- Nie żyje. Zabiłem go jego sztyletem. Już ci nie grozi!

- Wspaniale Leroy!- ucieszył się Elf – Skoro tak, to jutro ruszamy!

Po tym wszystkim, położyli się na trawie i zasnęli. Wędrowiec natomiast śnił o Świątyni i oczekiwał odpowiedzi. A gdy nowy dzień zawitał, ruszyli w dalszą drogę. Zajęło im to dwa dni.

Słońce wschodziło wysoko. Kamienna droga powoli sta-wała się monotonna dla Wędrowca. Chciał już znaleźć Światomierz. Spojrzał wysoko i zobaczył głaz wielkich rozmia-rów. Cassey też na niego spojrzała i zawołała:

- To tu!

- Ten głaz to Światomierz?- zdziwił się Leroy.

- Wejdź tam, a zobaczysz! - uśmiechnęła się.

Pobiegli do głazu. Wędro-wiec wychylił się i otworzył szeroko oczy. Zobaczył wielki kamienny łuk. Między kolu-mnami była fioletowa mgła. Magiczne przejście! Przed nią zauważył coś podobnego do stojaku i tabliczki. Rozejrzał się i zobaczył tysiące Mrocznych Elfów. Miały czarne płaszcze i fioletową cerę. z daleka widać też było ich miecze. Cassey złapała Leroya za ramię i wyszeptała: