My first Magazine 1 numer 2018 Połamany długopis | Page 6

Z cichym westchnieniem przekazałam wiadomość tacie i jak najwolniej zaczęłam się ubierać . Kelnerka widząc , że mamy zamiar odejść , przyniosła nam rachunek . Po zapłaceniu zjechaliśmy ruchomymi schodami w dół i ruszyliśmy naprzód , pomiędzy ładnie ozdobione szyldy . Wszędzie dominowała czerwień i zieleń przeplatana złotem i fioletem . Omiotłam wzrokiem otoczenie . Widziałam biegające radosne dzieci oraz te płaczące , które czerwone z przejęcia krzywiły się i wylewały strumienie łez . Mijaliśmy przytulających się zakochanych , ludzi gapiących się w telefony , nastolatki śmiejące się z opowiedzianego żartu , grupkę młodych chłopców obrażających innego z kpiącym uśmiechem , jakąś rodzinę z zadowoleniem opowiadającą o czymś wesołym przy jedzeniu oraz inną , idącą z grobowymi minami sztywno przed siebie . Obok przeszła para staruszków trzymając się pod rękę i szepczących do siebie miłe słówka oraz taką , która bez słowa jedła coś , nie patrząc sobie w oczy .
Pod wpływem impulsu zerknęłam na mojego tatę . Szedł przed siebie , myśląc nad czymś intensywnie . Rozprostowałam palce dłoni i dotknęłam nimi jego ręki . Nie doczekałam się reakcji , więc splotłam nasze palce . Skupił się na mnie , a ja posłałam mu uśmiech . Iskierki pojawiły się w jego oczach , gdy pozwoliłam mu przyciągnąć się do jego boku i dodatkowo objęłam go ramieniem . W takim uścisku dotarliśmy do reszty naszej rodziny . Mama i siostra zadowolone trzymały w rękach torby z zakupami , a my z ojcem na ten widok zaczęliśmy się śmiać . Gdy dziewczyny , w ostatnim ze sklepów , skończyły przymierzać ciuchy , ruszyliśmy do auta . Musieliśmy skorzystać z windy , więc podeszliśmy gdzie trzeba , a siostra nacisnęła odpowiedni przycisk . Gdy winda w końcu przybyła , drzwi rozsunęły się z cichym szumem , a moim oczom ukazał się sprzedawca figurek . Uśmiechnęłam się do niego , gdy mijał nas w wejściu . W momencie , w którym metalowe skrzydła zaczęły się zasuwać , mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko . Przez całą drogę do samochodu szczerzyłam się , jak głupia do sera , a siostra co chwila rzucała mi zdziwione spojrzenia . A ja ? Czułam się wspaniale !
Następnego dnia pojechaliśmy do Wrocławia . Chodziliśmy po sklepach z wyposażeniem domu i gdybaliśmy nad nowymi meblami dla mojej siostry Ireny . Tam również zbliżające się święta zaznaczyły swoją obecność . Wystrój , zwykle białych i oszczędnych w ozdoby sklepów zmienił się . Wszędzie można było zobaczyć choinkowe akcesoria i sztuczne drzewka , których plastikowe igły walały się pod stopami . Zepsute ogrodowe mikołaje powciskane były w zakurzone kąty , a wstążki oderwane od wykonanych z drewna sań można było znaleźć na każdym stanowisku . Lawirowaliśmy pomiędzy kafelkami , a imponującą kolekcją gwoździ , głośno dyskutując o kolorze i rozmiarach mebli .
Znudzona tym chodzeniem , wróciłam pamięcią do metalowego słonika , który zajął miejsce na półce nad moim biurkiem , trąbą zwrócony oczywiście w stronę okna . Towarzyszył mi wieczorem , a raczej w nocy , gdy robiłam zapomniane zadanie domowe i rano , gdy czekając na szykujących się do wyjazdu rodziców czytałam powieść ,, Zakazany Świat ’’ Isabel Abedi .
Powrót do rzeczywistości nie był miły . Zajęta wspominaniem poranka , nie zauważyłam metalowego stelaża i uderzyłam w niego kolanem . Syknęłam i chwyciłam się za obolałe miejsce zostając w tyle , gdy członkowie mojej rodziny pędzili przed siebie , pochłonięci szałem zakupów . Kuśtykałam za nimi aż do momentu , w którym jednogłośnie zdecydowaliśmy , że pójdziemy coś zjeść w popularnym sklepie meblowym .
Wjeżdżając ruchomymi schodami na pierwsze piętro , zauważyłam w dole dwóch mężczyzn , którzy z lekkimi uśmiechami trzymali przed sobą puszki , na których naklejona była nazwa jakiejś organizacji charytatywnej . Dorośli mijali ich , nie racząc nawet spojrzeć , lecz małe dzieci robiły coś wręcz przeciwnego . Siłą zatrzymywały swoich rodziców i prosiły ich o drobne . Kiedy im się to udawało , z szerokimi uśmiechami podbiegały do wolontariuszy i wrzucały do wnętrza puszek kilka wyproszonych złotych . Potem w podskokach wracały do swoich opiekunów i szły dalej , opowiadając coś z promiennymi uśmiechami .
6