Magazyn Gdański 11 2015 | Page 6

MAGAZYN GDAŃ­SKI Czesław Tumielewicz – „Urodziłem się malarzem, jestem więc malarzem…” To już 50 lat, a każdy nowy wernisaż nadal wywołuje emocje i dostarcza niezapomnianych wrażeń. W tym roku mija okrągła rocznica, a siła i wola tworzenia ta sama, a może jeszcze większa. Profesor nadal tryska energią, czemu dał wyraz pierwszego dnia wiosny br., gdy Brygida stała się towarzyszką jego życia. Ilekroć dzisiaj spotykamy się na licznych wystawach, zawsze wydaje mi się, że rozmawiam z nieco ekscentrycznym starszym panem, o ekstrawaganckim stylu bycia. Irracjonalnie wskazującym i przypominającym słynną literacką postać detektywa Herkulesa Poirota. Zaraz jednak pojawia się myśl przybliżająca mnie do sztuki i postaci, bohaterów jego ekspresyjnych, surrealistycznych i geometrycznych grafik – przypominających zwiewnych Chagallowskich bohaterów. „Gdańsk, Kościół Mariacki”, akryl, 30x40 cm, 1996 r. „Witryna sklepiku zegarmistrza z Drohobycza”, to tytuł jednej z pierwszych prac artysty, prezentowanych na wystawie w bydgoskim empiku w1965 roku. Pozwolenie na tę wystawę udzielał, po obejrzeniu prac sam Marian Turwid, dyrektor wszystkich możliwych instytucji kulturalnych. Pierwsze próby malowania odbywały się już przed maturą. Pierwsze lekcje rysunku u znanych bydgoskich artystów: Miłosza Matwiejewicza i Jana Szkaradka. Słowa otuchy i podziwu wypowiedziane przez innego malarza Tadeusza Cichego uświadomiły młodemu Tumielewiczowi, że powinien dalej pogłębiać swoją wiedzę. Jako szesnastolatek, wykonał kopie obrazu Henryka Weyssenhoffa. Poważniejsze próby nadeszły jednak na studiach. Spotkał tu malarzy: prof. Władysława Lama, Annę Fiszer 6 i Jana Górę. Równocześnie zaangażował się w prace projektowe na rzecz wybrzeżowych klubów studenckich: „Artema”, „Schronik”, „Koga” i „Kwadratowa”. Wiosną 1965 roku odbyły się pierwsze publiczne wystawy malarstwa i grafiki, najpierw w akademiku architektury a następnie w oliwskim Studium Nauczycielskim oraz bydgoskim MPiKu. Często w rozmowach profesor powraca do postaci, która w tym okresie wywarła na nim największe wrażenie. Właśnie pierwszy rok kariery był ostatnim rokiem życia jego najważniejszego twórczego autorytetu, malarza Adama Gerżabka, profesora na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej. Profesora o kolorystycznym, postimpresjonistycznym rodowodzie, członka paryskiej szkoły Józefa Pankiewicza. fot. bs Czesław Tumielewicz jest w części kontynuatorem tego kierunku. Pod koniec studiów jest plastykiem Klubu Studentów Wybrzeża „Żak”. W roku 1968 otrzymuje dyplom architekta i tylko przez trzy lata uprawia ten zawód. W 1971 r. został przyjęty, na podstawie prac, do ZPAP i już jesienią tego roku zostaje asystentem na Wydziale Grafiki PWSSP w Gdańsku. W latach siedemdziesiątych Czesław Tumielewicz poszerzył jeszcze swoją edukację artystyczną kończąc w 1978 r. poznańską PWSSP w pracowni prof. Lucjana Mianowskiego. Nominację profesorską otrzymał w roku 1994 z rąk Prezydenta RP Lecha Wałęsy. Odnalazłem wywiad, którego jakiś czas temu udzielił mi profesor. Przypominam fragment dotyczący fascynacji różnymi stylistykami artysty, które pozwalały mu swoje umiejętności rozwijać i plasować je na coraz to wyższych stopniach wtajemniczenia sztuki malarskiej. „Zawsze zastanawiały mnie pana poszukiwania właściwej drogi. Teraz zaczynam powoli rozumieć. Te zmiany pojawiające się cyklicznie co parę lat w pana myśleniu o sztuce, napędzały niespokojnego ducha artysty poszukującego. Czy dobrze myślę? Czesław Tumielewicz: Młodzieńcze fascynacje Vincentem van Goghiem, Władysławem Ślewińskim czy Stanisławem Wyspiańskim owszem, ale z tego się wyrasta i wchodzi do świadomego świata sztuki. Gdy się zaczyna, trzeba wybierać – czy poruszać się intuicyjnie, po omacku, czy nawiązać dialog z istniejącym ruchem artystycznym. Nawet może z tym powszechnie mało zrozumiałym, „Koło II, Fruwajaca obręcz”, akryl, 63 cm 1974 r.