Lego ergo sum 2nd 2018/2019(clone) | Page 26

w ostatnim momencie mnie złapał. Czułam dziwne motylki w brzuchu, kiedy znalazłam się w jego objęciach. Musiałam przyznać, że chłopak… spodobał mi się. Chciałam poznać go bliżej.

Pchnął duże, szklane drzwi. Kiedy przekroczyliśmy próg budynku, poczułam nieprzyjemny uścisk w żołądku. Nienawidziłam szpitali i wszystkiego, co było z nim związanym. Znajdowaliśmy się w klinice poświęconej walce z nowotworami. Mama kilka razy wspominała mi

o tym miejscu. Nie potrafiłam wyjść z podziwu, jak silni byli ci lekarze. Jak wiadomo, na raka nie odnaleziono jeszcze lekarstwa. Owszem, można było zastosować chemioterapię bądź radioterapię, ewentualnie przeszczep, jednakże nie każdy miał na to szansę. Codziennie umierało tu mnóstwo osób. Tyle niewinnych osób.

— Walczak, nie wierzyłem, że uda ci się znaleźć kogoś do pomocy!

Spojrzałam ze zdziwieniem na blondyna, na którego twarzy gościł szeroki uśmiech. Ubrany był w czerwono- zielone legginsy, czerwoną bluzkę, a jego głowę zdobiła śmieszna czapeczka. Podszedł do mnie i po prostu mnie przytulił. Nie spodziewałam się takiego gestu z jego strony, dlatego sparaliżowana, nawet nie zareagowałam. On jednak nie dostrzegł mojego zmieszania, więc kiedy się odsunął, wcisnął w moje ręce siatkę z jakimś przebraniem. Nie miałam pojęcia, co się dzieje.

— Arek, uspokój się. Przestraszyłeś nam dziewczynę — zbeształ go Michał. — Bądź już lepiej cicho i powiedz mi, gdzie jest Czarek i Łukasz.

— Wybacz, nie chciałem — zwrócił swoje słowa w moją stronę.