— Poza tym, nie obchodzę świąt. To jest beznadziejne. Wszyscy są sztucznie mili.
— A może boli cię to, że inni tego dnia się cieszą, a ty spędzasz ten czas samotnie? — wtrącił, wprawiając mnie w lekkie zakłopotanie.
— Nie jestem sama. Jesteś ty, choinka…
— Hania.
— Nie znasz mnie. A teraz nagle, ni stąd, ni zowąd, pojawiasz się i zamierzasz mi prawić morały. Odczep się, dobrze? — odparłam sfrustrowana.
— Chciałbym, żebyś ze mną poszła — powiedział.
u niego.
— Ja nie wiem, co ty sobie myślisz, ale…
— Po prostu mi zaufaj, proszę.
— Nie, to nie ma sensu — odpowiedziałam.
— A co ma dla ciebie sens? — zadał zasadnicze pytanie.
— Nic nie ma dla mnie sensu — odparłam zgodnie
z prawdą. — Całe moje życie nie ma sensu. To tylko jedna, wielka pomyłka.