Lego ergo sum 2nd 2018/2019(clone) | Page 24

— Poza tym, nie obchodzę świąt. To jest beznadziejne. Wszyscy są sztucznie mili.

— A może boli cię to, że inni tego dnia się cieszą, a ty spędzasz ten czas samotnie? — wtrącił, wprawiając mnie w lekkie zakłopotanie.

— Nie jestem sama. Jesteś ty, choinka…

— Hania.

— Nie znasz mnie. A teraz nagle, ni stąd, ni zowąd, pojawiasz się i zamierzasz mi prawić morały. Odczep się, dobrze? — odparłam sfrustrowana.

Wyraz jego twarzy nie zmienił się ani trochę. Nadal wpatrywał się we mnie ze spokojem. Zirytowana, odwróciłam głowę, byle na niego nie patrzeć. Niespodziewanie wstał. Myślałam, że zamierza już iść, lecz on nadal czułam na sobie jego wzrok.

— Chciałbym, żebyś ze mną poszła — powiedział.

Zerknęłam na niego z kpiną, prychając pod nosem. Stanęłam na wprost niego. Zielonooki był ode mnie znacznie wyższy, przez co patrzał na mnie z góry. Irytował mnie ten fakt, miałam wrażenie uczucia wyższości

u niego.

— Ja nie wiem, co ty sobie myślisz, ale…

— Po prostu mi zaufaj, proszę.

Zadziwił mnie. Poczułam ukłucie w sercu, słysząc jego błagalny ton. Nie miałam pojęcia, dokąd chciał mnie zaprowadzić. Jak mogłam zaufać osobie, którą znałam zaledwie pięć minut?

— Nie, to nie ma sensu — odpowiedziałam.

— A co ma dla ciebie sens? — zadał zasadnicze pytanie.

— Nic nie ma dla mnie sensu — odparłam zgodnie

z prawdą. — Całe moje życie nie ma sensu. To tylko jedna, wielka pomyłka.