Książki które kochamy May 2014 | Page 14

Pierwszy fragment Książki tygodnia, „Śmieć”

„(…) Zbierałem śmieci, odkąd byłem dość duży, żeby poruszać się bez pomocy i móc podnosić różne rzeczy. Kiedy to było? Miałem trzy lata i przebierałem śmieci.

Opowiem wam, czego szukamy. Plastiku, bo plastik można zamienić na gotówkę, szybko, za kilogram. Biały plastik jest najlepszy i odkłada się go na jedną stertę; niebieski na drugą. Papier, jeżeli jest biały i czysty, to znaczy: o ile go wyczyścimy i wysuszymy. Karton także.

Cynowe puszki; wszystko, co z metalu. Szkło, o ile to butelka. Wszelkie ubrania i szmaty — to oznacza od czasu do czasu t-shirty, parę spodni, kawałek worka, w który coś owinięto

Połowa ciuchów tutejszych dzieciaków to takie znaleziska, ale większość zbieramy na sterty, ważymy i sprzedajemy. Powinniście zobaczyć, jak sam jestem ubrany. Noszę poszarpane jeansy i o wiele za dużą koszulkę, którą mogę zawinąć sobie na głowie, gdy słońce robi się za ostre. Nie noszę butów — raz, bo żadnych nie mam,

a dwa, że musisz czuć, co masz pod stopami. Szkoła Misyjna miała duże parcie na to, żebyśmy nosili buty, ale większość dzieciaków je sprzedała. Śmieci są miękkie,

a nasze stopy twarde jak kopyta.

Guma jest niezła. Raptem w zeszłym tygodniu skądś przyjechał do nas potężny transport starych opon. Rozdrapali je w minutę; dorośli dorwali się do nich pierwsi

i nas przegonili. Za w miarę dobrą oponę można dostać pół dolara, a zniszczona posłuży za dach domu. Mamy też fast foody, a śmieci stamtąd to pewny biznes.

Nie trafiły się w pobliżu miejsca, w którym byliśmy z Gardo, ale daleko na końcu,

i jakaś setka dzieciaków przebierała tam słomki, pudełka i kurze kości. Wszystko,

co dało się odzyskać, oczyścić i spakować, trafiło do ważenia i zostało sprzedane. Ciężarówki zabierają to z powrotem do miasta i tak to się toczy. W dobry dzień zarabiam dwieście peso. W zły… może z pięćdziesiąt? Więc żyjesz z dnia na dzień

i masz nadzieję, że się nie rozchorujesz. Całe twoje życie to trzymany w ręce hak

do odwracania śmieci.

— Co tam masz, Gardo?

— Stupp. A ty?

Odwracam papier.

— Stupp.