p roz a
18
ilustracja: Izu
Wyciągnął z lewej kieszeni swetra swo
je lusterko w kształcie rododendronu.
Spojrzał w nie i nie dostrzegł niczego
szczególnego. Oczy, nos, usta, uszy,
włosy. Wszystko jest wciąż na swoim
miejscu. „Czyli zainteresowanie gapiów
wzbudza nie coś, co być powinno, a tego
nie ma, lecz coś czego zwykle nie ma, ale
teraz znajduje się na mnie” – doszedł do
logicznych wniosków. Podjął się bardziej
szczegółowej oceny swojej osoby. Wło
sy ma odpowiednio rozczochrane. Oczy
zamglone i zaspane, jak zawsze o tej
porze. Usta skrzywione strachem. To
też u niego normalne. Nos odrobinę
zbyt zad arty. Spróbował go opuścić.
Nie da rady. Po dłuższej obserwacji pod
różnymi kątami stwierdził, że zadar
cie nie jest aż tak widoczne z większej
odległości. Co w takim razie zmusza
przechodniów do posyłania spojrzeń?
Może to nie o twarz chodzi? Może to
dzisiejszy ubiór wzbudza zainteresowa
nie gapiów? Zatrzymał się przy Punkcie
Poboru Ironii, usiadł na ławce i przyjrzał
się swojemu swetrowi. Mnogość esów
i floresów nie utrudniła mu zadania, od
razu stwierdził że sweter jest nie tylko
nieskazitelny, ale i niezwykle piękny,
zresztą jak wszystkie swetry z Jego
imponującej kolekcji. Spodnie, sztruk
sowe bryczesy o zgniłozielonej barwie
również wyd awały się w porządku.
Spojrzał na swe żółte mokasyny. Wypo
lerowane, błyszczały w porannym słoń
cu. Wszystko wydaje się w porządku. Co
zatem przykuwało wzrok wszystkich?
Skonfundowany, wyciągnął rękę by
podrapać się w głowę. Wtedy właśnie
odkrył, że coś mu to uniemożliwia.