September 2016 | Page 18

p roz a 18 ilustracja: Izu Wyciągnął z lewej kieszeni swetra swo­ je lusterko w kształcie rododendronu. Spoj­rzał w nie i nie dostrzegł niczego szczególnego. Oczy, nos, usta, uszy, włosy. Wszystko jest wciąż na swoim miejscu. „Czyli zainteresowanie gapiów wzbudza nie coś, co być powinno, a tego nie ma, lecz coś czego zwykle nie ma, ale teraz znajduje się na mnie” – doszedł do logicznych wniosków. Podjął się bardziej szczegółowej oceny swojej osoby. Wło­ sy ma odpowiednio rozczochrane. Oczy zamglone i zaspane, jak zawsze o tej porze. Usta skrzywione strachem. To też u niego normalne. Nos odrobinę zbyt za­d arty. Spróbował go opuścić. Nie da rady. Po dłuższej obserwacji pod różnymi ką­tami stwierdził, że zadar­ cie nie jest aż tak widoczne z większej odległości. Co w takim razie zmusza przechodniów do posyłania spojrzeń? Może to nie o twarz chodzi? Może to dzi­siejszy ubiór wzbudza zainteresowa­ nie gapiów? Zatrzymał się przy Punkcie Poboru Ironii, usiadł na ławce i przyjrzał się swojemu swetrowi. Mnogość esów i floresów nie utrudniła mu zadania, od razu stwier­dził że sweter jest nie tylko nieskazitel­ny, ale i niezwykle piękny, zresztą jak wszystkie swetry z Jego imponującej kolekcji. Spodnie, sztruk­ sowe bryczesy o zgniłozielonej barwie również wy­d awały się w porządku. Spoj­rzał na swe żółte mokasyny. Wypo­ lerowane, błyszczały w porannym słoń­ cu. Wszystko wydaje się w porządku. Co zatem przykuwało wzrok wszystkich? Skonfundowany, wyciągnął rękę by podrapać się w głowę. Wtedy właśnie odkrył, że coś mu to uniemożliwia.