w dni dozwolone obdzielić chorych, polskich żołnierzy w szpitalach. Była to wspaniała
współpraca środowiska Targówka ze szkołą. A praca konspiracyjna chłopców i dziewcząt ze
starszych klas! Niemal w każdym mieszkaniu matki odnajdywały składniki butelek
przygotowanych na ,,pierwszy zryw”. Wszystkie butelki po szkolnym atramencie
przechodziły w ręce uczniów. Dzieci umiały strzec swoich tajemnic jak ich starsze
rodzeństwo i rodzice. Dzieci wiedziały, że w szkole odbywały się co pewien czas kursy
szkolenia sanitarnego. Dostarczały nosze, bandaże, trzymały wartę. A tajne gazetki w rękach
naszych dzieci, przynoszone do szkoły dla nauczycieli i dla woźnych. Mamusia to przysłała-
mówiły dzieci. Ufaliśmy sobie, nie baliśmy się podstępu. Więc tu był wspaniały materiał
ludzki od lat żyjący na Targówku. Tu mieszkali ludzie, którzy musieli w okresie
międzywojennym zmienić nazwiska, tu Hanka Sawicka miała swoje domy dla konspiracji, tu,
na Targówku była druga Wola – Robotniczy Targówek.
W kilka lat po wojnie (lata 50 – 52) oblicze Targówka zaczęło się istotnie zmieniać, ludzie
ciągle się przetasowują, dużo rodzin otrzymuje mieszkania w nowych osiedlach, na co
wskazuje znaczny ruch uczniów w szkole. Zdarzają się niekiedy wypadki, które wchodzą w
kolizję z prawem, duża ilość rodzin rozbitych też nie wpływa dodatnio na stabilizację
charakteru dzieci i młodzieży. Mimo to Targówek nie jest odosobnioną dzielnicą w tych
wszystkich powikłaniach życia ludzkiego i nie należy go upadlać sloganem w rodzaju
,,zakazana dzielnica” i gorzej. Poznawałam Targówek wtedy, gdy zaczęłam pracować w
naszej szkole. Wtedy, kiedy był najbardziej zaniedbaną dzielnicą przez ,,ojców miasta”.
Wtedy, gdy był najbiedniejszy, lecz młodością swoją wrosłam w pracę dla Targówka i stał mi
się bliski. Dlatego wdzięczna jestem pierwszemu kierownikowi Domu Kultury na Tragówku
(p. Szczęsnowicz Remigiusz) za książkę ,,My z Targówka”. Pisze w niej o młodzieży
powojennej z pierwszego dziesięciolecia, a więc nie tylko o tej, która wzrosła na Targówku,
lecz i o przybyszach. Pisze o różnych doświadczeniach w swej pracy wychowawczej między
innymi i o bardzo przykrych. Nie był jednak samotny, bo zgromadził wokół siebie kolektyw
młodzieżowy, który pomagał mu w dobrej pracy i okazał się bardzo na poziomie. Wśród
pozytywnie przedstawianych nazwisk młodzieży poznawałam nazwiska uczniów, którzy
starali się trzymać w rękach honor swego rodzinnego Targówka. W pracy pedagogicznej są
zawsze blaski i cienie, a że mimo wszystko autor książki ,,My z Targówka” patrzył na
środowisko młodzieży z Targówka moimi oczami – wdzięczna mu jestem.
Maria Nawrocka
J AK POWSTAWAŁA PIERWSZA K RONIKA S ZKOŁY 114
Gdy tylko Praga stała się wolną dzielnicą (14. IX. 1944r.), pomyślałam, że wkrótce zaczną
ludzie pisać tomy o tym, co było, co minęło i co ma teraz być w naszym umęczonym, a ciągle
żywotnym kraju, mieście, dzielnicy, ulicach i domach, które jak trupie czaszki swymi
oczodołami spoglądały na nas z lewego brzegu Wisły. Każdy rozwalony kamień - zdawało się
– zatrzymywał i mówił swoje nieme historie i skargi. Jakże miałoby w szkole, ciągle
pulsującej życiem, nie powstać pragnienie zgarnięcia wszystkich ciężkich sytuacji z powodu
doznawania upokorzeń, krzywd i buntu przeżywanego z zaciśniętymi zębami i z zapartym
oddechem w pracy przytajonej wbrew zakazom okupanta. Za szkołę musiał to robić człowiek
świadomy tego, co było, który jak dyrygent w wielkim chórze raz nakazywał pianissimo, to
znów mezzoforte w pieśniach – czynach, które były nieustającym życiem szkoły. Z wieku i
urzędu ten przydział pracy wzięłam na siebie. Wszystko, co szkoła przeżywała zapisywałam
79