desek ławki z oparciem lub bez oparcia na czterokołowym podwoziu. Za 3 kopiejki były
miejsca na gołych deskach bez oparcia, za 5 kopiejek ławki były czymś przykryte i z
oparciem. Innej komunikacji z cmentarzem nie było. Konnym tramwajem można było
dojechać tylko do ul. Targowej. Tak było lat temu 55-60-70. Od ul. Wincentego do
Radzymińskiej w kierunku poprzecznym wydeptywano przejścia i drogi przez pola, z których
w przyszłości powstały krótsze lub dłuższe ulice. Latarnie gazowe pojawiły się na Piotra
Skargi i początku ul. Radzymińskiej miedzy rokiem 1925-30. W tym też czasie zostały
położone jednostronnie chodniki o jednej płycie i bruk na jezdniach (kocie łby). Ulice
Barkocińska, Handlowa, Remiszewska i wiele innych dostały latarnie gazowe i chodniki
dopiero po roku 1936, to jest po wybudowaniu Szkoły Podstawowej nr. 114 przy ul.
Stojanowskiej 12/14. Ul. Radzymińska już się wtedy szczyciła hutą szkła i olejarnią, które dla
swoich pracowników stawiały domy mieszkalne w pobliżu zakładu pracy (ul. Handlowa 20 i
22). Po roku 1930 wszczął się prywatny, przedsiębiorczy ruch budowlany typu
mieszkaniowego. Prywatni przedsiębiorcy zbudowali ul. Tykocińską trzypiętrowymi, o dużej
ilości lokali kamienicami. Odtąd można już było wynajmować mieszkania z karty
wywieszonej na bramie. Takie kamienice pojawiały się na Radzymińskiej, Święcianskiej i
Barkocinskiej. Na ul. Bieżunskiej , gdzie dzisiaj znajduje się mleczarnia, zbudowany został w
tym samym czasie przez Zarząd Miejski internat i szkoła specjalna dla chłopców trudnych
wychowawczo. Ulice Targówka zaczęły przybierać coraz schludniejszy wygląd, lecz daleko
im było do tego, co jest dzisiaj.
Już od roku 1930 przyrost dzieci w szkołach wskazywał w jakim tempie zaludnia się
Targówek. Ci nowi mieszkańcy byli ludźmi różnych resortów pracy, lecz nie stanowili już
elementu najbiedniejszego.
Okupacja drugiej wojny wykazała, że mieszkańcy Targówka to element moralnie
wartościowy. Jeżeli kiedyś mówiono, że Targówek to dzielnica ,,gdzie diabeł mówi
dobranoc”, to nie żadna makabryczność brana była pod uwagę, bo nigdy makabrycznym
Targówek nie był, ale jego odległość od środków komunikacyjnych. Dziś już takie
porzekadło nie może mieć zastosowania, bo autobusy wszędzie dowożą i chodzi się
oświetlonymi ulicami. Diabeł mógł mówić dobranoc, gdy pełnia księżyca była jedynym
oświetleniem zabłoconych i rozdeptanych ulic, a za wiaderko wody do picia płaciło się 50
groszy. Ludność Targówka po II wojnie została mocno przetasowana, a ruch wymie