I Kronika Szkoły kronika | Page 73

czasie wizytacji, jak niemiecki inspektor uderzając ręką w stół mocno podniesionym głosem wołał, że Gdańsk nigdy nie był, nie jest i nie będzie polski. Stało się to dlatego, że przeglądając zeszyty uczniów znalazł tekst przepisany z książki ćwiczeniowej usuniętej z podręczników szkolnych. Miało to miejsce w szkole, która pracowała w naszym budynku w godzinach popołudniowych pod kierownictwem kol. Zubrzyckiego. Sprawa zakończyła się spokojnie, chociaż w napięciu oczekiwaliśmy dalszych konsekwencji. Tegoż samego roku na pożegnanie kl. VII śpiewaliśmy ,,Rotę” Konopnickiej i to wszystkie trzy strofki. Ludzie, którzy w pobliżu szkoły pracowali na działkach, usłyszawszy nasz śpiew pop rzez zamknięte okna, prostowali plecy, zwracali twarze w stronę okien szkoły, mężczyźni zdejmowali czapki i tak póki pieśń nie ucichła. Czy to może duch przekory kazał tak postępować? Nie – to protest przeciwko naszej fizycznej bezsilności wobec przemocy. Wspaniała była postawa robotniczego Targówka i tych najmłodszych gazeciarzy – kolporterów, którzy nam do szkoły przynosili biuletyny z domu. Mamusia z pracy przyniosła – mówili- i kazała dać pani. Ci nędznie odziani, często głodni mali bohaterowie z Targówka rozumieli, że robią robotę za swoich ojców powywożonych na roboty do Rzeszy, do obozów koncentracyjnych lub na Pawiak. I rozumieli, że tak będzie dopóki niemieckie buty będą wdeptywać polską krew w polską ziemię. Zbrodnie hitlerowskie mnożyły się. Kaźnie i egzekucje odbywały się na oczach ludzkich, a kiedy na ul. Radzymińską przywieziono z Pawiaka kilkudziesięciu ludzi z zagipsowanymi ustami na egzekucję, czego był świadkiem jeden z naszych uczniów kl. VII, to chyba na żadnej lekcji obecnie nie ma takiej postawy uczniowskiej, jak była wówczas, gdy kolega przedstawiał szkole ten okrutny obraz. Niejedno dziecko ze skurczem serca myślało – może tam był mój tatuś. W dniu dzisiejszym nasza szkoła zapragnęła ukazać Wam maleńki odcinek tragedii narodu polskiego z II wojny światowej. Przyjmijcie to jako lekcje historii o zmienionej formie. My nauczyciele wierzymy, że chociaż często okazujecie lekkomyślność w Waszym postępowaniu, nie doceniacie dobrodziejstw, jakie na Was spłynęły przez krew wymordowanych 6 milionów Polaków, a wśród nich setek tysięcy dzieci , waszych rówieśników, wierzymy mimo to, że w Waszych sercach jest miejsce dla zrozumienia wielkiej sprawy, sprawy honoru polskiej młodzieży szkolnej. Na dzisiejszy apel zaprosiliśmy najbliższą rodzinę absolwentów szkoły 114, którzy na krótko przed wybuchem wojny ukończyli naszą szkołę. Wśród zaproszonych osób jest były więzień obozu Oświęcimskiego, który da świadectwo temu, co osobiście przeżył pamiętnej nocy, kiedy go zabierano z innymi kolegami (harcerzami) i o Oświęcimskim obozie, aby wiedzieli do końca jak powstawała nasza Polska Rzeczpospolita Ludowa. Misterium naszego apelu oddano w ręce młodzieży harcerskiej naszej szkoły. Tekst apelu znajduje się w gazetce wywieszonej na I piętrze”. Kopeć Zenon przetrwał obóz koncentracyjny. Był obecny w naszej szkole na Apelu Poległych. 73