czasie wizytacji, jak niemiecki inspektor uderzając ręką w stół mocno podniesionym głosem
wołał, że Gdańsk nigdy nie był, nie jest i nie będzie polski. Stało się to dlatego, że
przeglądając zeszyty uczniów znalazł tekst przepisany z książki ćwiczeniowej usuniętej z
podręczników szkolnych. Miało to miejsce w szkole, która pracowała w naszym budynku w
godzinach popołudniowych pod kierownictwem kol. Zubrzyckiego. Sprawa zakończyła się
spokojnie, chociaż w napięciu oczekiwaliśmy dalszych konsekwencji. Tegoż samego roku na
pożegnanie kl. VII śpiewaliśmy ,,Rotę” Konopnickiej i to wszystkie trzy strofki. Ludzie, którzy
w pobliżu szkoły pracowali na działkach, usłyszawszy nasz śpiew pop rzez zamknięte okna,
prostowali plecy, zwracali twarze w stronę okien szkoły, mężczyźni zdejmowali czapki i tak
póki pieśń nie ucichła. Czy to może duch przekory kazał tak postępować? Nie – to protest
przeciwko
naszej
fizycznej
bezsilności
wobec
przemocy.
Wspaniała była postawa robotniczego Targówka i tych najmłodszych gazeciarzy –
kolporterów, którzy nam do szkoły przynosili biuletyny z domu. Mamusia z pracy przyniosła –
mówili- i kazała dać pani. Ci nędznie odziani, często głodni mali bohaterowie z Targówka
rozumieli, że robią robotę za swoich ojców powywożonych na roboty do Rzeszy, do obozów
koncentracyjnych lub na Pawiak. I rozumieli, że tak będzie dopóki niemieckie buty będą
wdeptywać polską krew w polską ziemię. Zbrodnie hitlerowskie mnożyły się. Kaźnie i
egzekucje odbywały się na oczach ludzkich, a kiedy na ul. Radzymińską przywieziono z
Pawiaka kilkudziesięciu ludzi z zagipsowanymi ustami na egzekucję, czego był świadkiem
jeden z naszych uczniów kl. VII, to chyba na żadnej lekcji obecnie nie ma takiej postawy
uczniowskiej, jak była wówczas, gdy kolega przedstawiał szkole ten okrutny obraz. Niejedno
dziecko ze skurczem serca myślało – może tam był mój tatuś. W dniu dzisiejszym nasza szkoła
zapragnęła ukazać Wam maleńki odcinek tragedii narodu polskiego z II wojny światowej.
Przyjmijcie to jako lekcje historii o zmienionej formie. My nauczyciele wierzymy, że chociaż
często okazujecie lekkomyślność w Waszym postępowaniu, nie doceniacie dobrodziejstw, jakie
na Was spłynęły przez krew wymordowanych 6 milionów Polaków, a wśród nich setek tysięcy
dzieci , waszych rówieśników, wierzymy mimo to, że w Waszych sercach jest miejsce dla
zrozumienia wielkiej sprawy, sprawy honoru polskiej młodzieży szkolnej.
Na dzisiejszy apel zaprosiliśmy najbliższą rodzinę absolwentów szkoły 114, którzy na krótko
przed wybuchem wojny ukończyli naszą szkołę. Wśród zaproszonych osób jest były więzień
obozu Oświęcimskiego, który da świadectwo temu, co osobiście przeżył pamiętnej nocy, kiedy
go zabierano z innymi kolegami (harcerzami) i o Oświęcimskim obozie, aby wiedzieli do
końca
jak
powstawała
nasza
Polska
Rzeczpospolita
Ludowa.
Misterium naszego apelu oddano w ręce młodzieży harcerskiej naszej szkoły. Tekst apelu
znajduje się w gazetce wywieszonej na I piętrze”.
Kopeć
Zenon
przetrwał
obóz
koncentracyjny.
Był obecny w naszej szkole na Apelu
Poległych.
73