,,O” - Na twarzy sklepowej pojawił się wyraz zdziwienia. ,,A cóż wy będziecie robić z
wiadrem kapusty?”.
,,My jesteśmy członkami Czerwonego Krzyża. Kapusta ta pójdzie do kuchni, gdzie gotuje się
obiady dla repatriantów”.
Sklepowa pomyślała chwilę, a potem rzekła: ,,W takim razie przynieście wiadro. Dam wam
kapustę bez pieniędzy. Chcę także przyczynić się do wspomożenia biednych”.
Radość nasza nie miała granic. A gdy po odniesieniu kapusty ujrzeliśmy na dworcu gromadę
dzieci zajadających się jakąś zupą, zadowolenie z dobrze spełnionego obowiązku wzrosło
jeszcze.
D OŻYWIANIE W SZKOLE
Coraz częstszym stawało się zjawisko, że żywicielami rodzin byli oboje pracujący rodzice.
Pierwsze stołówki terenowe prowadzone były przez Caritas lub C. K. O. S. Od naszej szkoły
do takiej charytatywnej ,,garnkarni” było 10 minut drogi /róg Piotra Skargi i Pratulińskiej/.
Dzieci przychodziły z wielu szkół, a zresztą nie tylko dzieci. Zimą bardzo marzły, gdyż nie
było gdzie poczekać na opróżnione miejsce. Dzieci z drugiej zmiany spóźniały się na lekcje.
O miejsce przy stole toczyły się często bójki, a jeść dzieci musiały, bo to był jedyny, gorący
posiłek w ciągu dnia. Zwróciłam się wraz z innymi szkołami Targówka do Stołecz. Komitetu
Op. Społecznej z prośba o wprowadzenie dożywiania w szkole. W roku 1946 w styczniu, a
nawet już w końcu 1945, zaczęto wydawać od 250 do 300 posiłków jednodaniowych za
niewielką odpłatnością, a dla najbiedniejszych bezpłatnie. S. K. O. S. prowadził dożywianie
szereg lat, później objęły te sprawę władze szkolne poprzez referaty świetlicowe. Ponieważ
rozplanowanie pomieszczeń szkolnych nie było przystosowane do takiej akcji, dzieci na
posiłek schodziły w czasie lekcji klasami. Ważne zawsze były lekcje i czas na nie
przeznaczany, ale nie mniej ważne było zdrowie dzieci. Nie było innych możliwości
wydawania posiłków i władze szkolne jak i sanitarne musiały te warunki tolerować tym
bardzi