I Kronika Szkoły kronika | Page 37

Stanął wreszcie przy stajence, wpuścić go nie mogą, bo w stajence króle, pany blisko żłobka stoją. Żołnierz czeka po żołniersku na kolejkę swoją, lecz Dziecina Boża małą rączką swą skinęła i żołnierza zmęczonego pierwszego przyjęła. Żołnierz serce swe otworzył i wzruszony wielce zaczął Dzieciątku opowiadać, czego pragnie serce. A gdy skończył, Dzieciąteczko słodko się uśmiecha i tak rzecze: ,,Tam, gdzie twoja, będzie moja strzecha” I znów rączka Jezusowa uniosła się mała: ,,Niechaj moich błogosławieństw dozna Polska cała”. Wraca żołnierz borem, lasem, pełen sił i męstwa, niesie miłość, zgodę bratnią i błogosławieństwa. A gdy stanął pośród swoich, wkoło się zebrali i kolędę dla Dzieciątka chórem zaśpiewali: I cała sala, korytarz i podwórze zaśpiewali ,,Podnieś rękę Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą” O godzinie 9.00 w cichy, bezwietrzny, jasny od gwiazd i śniegu wieczór dziewięciu chłopców i tyleż dziewczynek oraz ja nieśliśmy żołnierzom plecaki, aż do poczty. Od 2 stycznia wróciliśmy już do zajęć szkolnych, gdyż chodziło o opóźniony materiał lekcyjny i o to, że dzieci przynajmniej pół dnia były zajęte w szkole i odrabianiem lekcji w domu. Był wypadek, że dwoje dzieci szło w stronę Nowego Bródna i jedno z nich nadepnęło na minę. Oboje zostali ciężko okaleczeni na całe życie. To był może ważniejszy powód niż materiał lekcyjny, żeby po tygodniowej przerwie przystąpili do nauki. Paczki dla żołnierzy szły również i na ul. Otwocką 3, gdyż prascy koledzy mieli tam zorganizowany punkt zbiorczy i docierali z dziećmi do okopów na pierwsza linie frontu. Oto fragmenty albumu zrobionego przez uczniów: Nie przestraszy nas pyszałkowata twarz przedstawiciela władzy okupacyjnej. Nie przestraszy nas nawet niemiecki pocisk, gdy chodzi o sprawienie radości naszemu obrońcy. Był mroźny ranek grudniowy. Kule świstały, pociski z brzękiem i hukiem rozrywały się gdzieś w pobliżu. Lecz trzeba było iść… Święta Bożego Narodzenia zbliżały się szybko. Paczki dla żołnierzy były już przygotowane. Oddział Polskiego Czerwonego Krzyża, czekał, by rozesłać je żołnierzom przebywającym w okopach. Nie były to paczki duże. Zawierały ciepłe rękawice, nauszniki lub skarpety, oraz pełne miłości listy od dziatwy szkolnej. Gromadka dzieci ukradkiem pod murem przemykała się w stronę ul. Otwockiej, gdzie znajdował się Oddział Polskiego Czerwonego Krzyża. Po przyjęciu paczek znów trzeba było odbyć tę samą drogę powrotną. Lecz teraz każdy szedł z radością w sercu. Spełnił bowiem swój obowiązek jako członka Czerwonego Krzyża. Przyjemnie było pomyśleć, że paczki te sprawią radość żołnierzowi, który z daleka od rodziny, walczy o naszą wolność. Z kroniki klas V-VII. Rok 1944/45 37