I Kronika Szkoły kronika | Page 28

JĘDRZEJ CIERNIAK
Przed wojną językiem obcym w szkole 114 był język niemiecki . Uczył go długoletni nauczyciel naszej szkoły Robert Besser , który przez wszystkie lata pracy naszej w naszej szkole pod każdym względem czuł się Polakiem , póki nie okazała się przemoc niemiecka w Polsce . Robert Besser w okresie przemocy okupanta przypuszczalnie nie zrobił krzywdy nikomu , ale natura pociągnęła go do lasu , i poszedł , jak już pisałam , na stanowisko kierownika szkoły dla hitlerjunge , a język niemiecki został bez obsady . Staraliśmy się to ukryć , aby nie przysłano nam utajonego szpiega , gdyż w szkole od 1939 roku było tajne nauczanie , chociaż jeszcze nie było ono zorganizowane przez T . O . N . Zrozumiałe , że przybycie nowego nieznanego człowieka paraliżowałoby prace w szkole i dlatego godziny języka niemieckiego rozebraliśmy między siebie jako nadliczbowe Odpowiedzialność za język niemiecki , który musiał być w klasach V-VII wzięłam na siebie ucząc ponad 40 godzin tygodniowo , aby tylko nie dopuścić kogoś z zewnątrz . Oprócz mnie jeszcze kilka osób uczyło z tej samej przyczyny powyżej 35 godzin tygodniowo . Lecz w listopadzie 1940 roku Niemcy zarządzili , aby język niemiecki rozpoczynał się w klasie III i przydzielono każdej szkole dla tego przedziału specjalnego nauczyciela . Do naszej szkoły przysłany został Jędrzej Cierniak , którego jak później się dowiedzieliśmy , Niemcy usunęli ze stanowiska wizytatora w Ministerstwie Oświaty i chcąc upokorzyć krzewiciela kultury ludowej – polskiej kazali mu uczyć języka niemieckiego polskie dzieci . Od razu był szczęśliwy , że do nas przyszedł tylko my byliśmy z kolegą Cierniakiem ostrożni . Szkoła przycichła . Kolega Cierniak szybko zorientował się czemu tę obojętność przypisać i nie pytany o nic zaczynał nam mówić o sobie . Intuicyjnie czuliśmy w nim prawdę , lecz prawdziwe oblicze Cierniaka ukazał nam sekretarz inspektoratu Marian Primm , do którego kierownicy szkół mieli duże zaufanie , i który nie jedną sprawę potrafił przeprowadzić obronną ręką . On to przełamał zaporę między nami , a Jędrzejem Cierniakiem , który powoli zaczął już wchodzić w nasze szkolne grono i wkrótce stał się nam bliski . Nie miał do nas żalu , rozumiał , że tak być musiało .
Szlachetny , bezpośredni w sposobie bycia rozmiłowany w polskim ludzie , syn rolnika z Zaborowa woje . Krakowskiego poczuł się między dziećmi robotników jak ojciec rodziny . Kochając własne dzieci potrafił pokochać i szkolne , ale i sam cieszył się wzajemnością dzieci . Miał klasę czwartą . Był w każdym mieszkaniu swojego ucznia , poznawał stosunki rodzinne , pocieszał w smutkach pomagał materialnie . Ze swego mieszkania przy ulicy Kopernika przydźwigał stolik i krzesło dla dziecka , które nie miało tego sprzętu do odrabiania lekcji . Innemu przyniósł koc i poduszeczkę , bo zobaczył , że dzieciak leżał chory przykryty marynarką ojca . Ten około 50 letni optymista ( wychowawca i nauczyciel ) z rozjaśnioną uśmiechem twarzą , bywało , że tupnął nogą jak do tańca i zabraniał się nam smucić , a dobrym pełnym mocy głosem mówił jak żyć , aby się nie załamywać , nie roztkliwiać , nie myśleć o przypuszczalnym nieszczęściu , które ciągle trwało wśród nas , ale się i nie narażać , bo musimy zostać tu dla takiej roboty , której za nas nikt nie zrobi .
28